O masażu shiatsu, terapii i wielu drogach
Na kursie masażu shiatsu Stefan tłumaczy idee partnerstwa i wymiany.
– Kiedy robisz komuś masaż najważniejsza jest konekcja, połączenie między Tobą a tą drugą osobą. On nie jest Twoim klientem, pacjentem. On jest Twoim Partnerem, nawzajem się od siebie uczycie. Musisz być na niego w pełni otwarty.
W tym momencie mała, krągła uczestniczka o zaróżowionych policzkach, która już wcześniej każdemu z nas powiedziała co robimy źle w życiu, włącza się:
– No oczywiście!! Ja też tak uważam. Jak ja uwielbiam masować ludzi. Zwłaszcza jak umiem pomóc.
– Shiatsu to całościowa koncepcja. Nie możemy się przywiązywać do efektu.- mówi cicho Stefan. W tym jest sporo zaufania do procesu i intuicji, każdy masaż jest inny i prowadzi do czegoś innego. Nie chodzi o technikę. Jeśli myślimy o technice to tracimy połączenie z masowaną osobą.Ja zawsze mówię, że jeśli masaż przyniósł skutek, to znaczy, że ukołysaliśmy wewnętrzne dziecko, które cierpiało.
Uśmiecham się nieznacznie. To co mówi Nauczyciel jest takie bliskie mojej pracy jako terapeuty: otwartość, budowanie relacji, wejście w proces, praca ze zranieniem wewnętrznego dziecka.
Stefan opowiada o shiatsu i makrobiotyce, jest uważny i skupiony. Pamięta co kto powiedział wczoraj, dzisiaj. Cieszą go nasze wypowiedzi, podchodzi do nich z szacunkiem. Trochę kołyszemy nasze wewnętrzne dzieci a później wracamy do rozmowy.
– Stefan, czy Ty medytujesz? – ktoś pyta. Stefan przez całe warsztaty siedzi w siadzie japońskim i nie wygląda na człowieka, któremu jest niewygodnie.
– Tak.
– A według jakiej techniki?
– Najbliższe mi są tradycje vipassany i zen.
– A ile godzin dziennie?
– Zazwyczaj dwie.
Chwila ciszy.
– Lewitujesz? – pyta ponownie dziarska uczestniczka.
– To nie o to chodzi w medytacji. – tłumaczy jej cierpliwie Stefan. – wchodzisz w kontakt z samym sobą, tutaj i teraz, doświadczasz cierpienia, niewygody, nie uciekasz od nich, po prostu je obserwujesz. Uświadamiasz sobie różne przykre prawdy na swój temat. Zostajesz z nimi, patrzysz z innego poziomu.
– Poza tym – włączam się dość niespodziewanie dla samej siebie – lewitacja jest zaliczana do siddhis, tak zwanych nadprzyrodzonych mocy, które uzyskujemy w wyniku medytacji i pracy z kundalini. Ale, to jest tylko kolejna próba dla oświeconego. Jeśli jej ulegnie upadnie i całą wędrówkę musi zacząć od początku.
Stefan niemo potakuje i mówi:
– Żyjesz tutaj zajmij się tym co jest tutaj, nie szukaj ucieczki w cudowności.
Pochylamy się na moment do siebie jak dwoje japońskich samurajów.
– Jeśli w pracy z Partnerem – kontynuuje Stefan – skupiasz się na problemie, to robisz z niego problem i ucieka Ci prawda na temat człowieka. Nie wolno..- szuka słowa.
– Diagnozować, etykietować.- podpowiadam. Jak ja to dobrze znam z własnej pracy! Diagnozowanie wyrzuca z kontaktu. Nie ma go, zostają moje pomysły i moja wizja. Jeśli wiem lepiej od człowieka co jest jego problemem – przepadłam.
– Jeśli nie masz pomysłu co możesz zrobić, jeśli nic innego nie pomogło, weź drugą osobę za rękę i trzymaj ją z całą uważnością, na jaką Cię stać. Spróbuj też zsynchronizować swój oddech z nią. Będziesz ją lepiej czuł i rozumiał.
Uczestniczka próbuje jeszcze raz:
– Tak, bo trzeba czasami duszy pozwolić na to, żeby odeszła..doznała ulgi.
– Niekoniecznie o to chodzi – znowu się wtrącam. To jak w pracy ze stanami odmiennymi. Póki jesteś w swoim świecie nie zrozumiesz świata drugiej osoby. Jeśli się na niego nakierujesz, wejdziesz, to złapiesz kontakt.
– Tak jest w terapii?- zaciekawia się Stefan.
– Tak, przynajmniej w tej mojej. – uśmiecham się.- Wszystko jest kontaktem, relacją i procesem.
Stefan pochyla głowę, milczy chwilę. W końcu mówi:
– Popatrz jak wszystko na pewnym poziomie się ze sobą łączy. Ludzie odnajdują prawdę różnymi sposobami, mimo innych początków.
– Bo nie ma początku ani końca. Jest tylko Droga. I nie ma Nauczyciela ani Ucznia. Jest tylko Poznanie. – cytuję.
– To Ty? – pyta lekko sarkastycznie Uczestniczka.
– Nie, to Robert Monroe.
– Też terapeuta?
– Bynajmniej, badacz astralnych światów.
Kiedy Ty robisz krok w stronę Mistrza, on robi w Twoją stronę dziesięć. A każdy z nas dostaje Mistrza na swoją miarę, aby ostatecznie dotrzeć tam, gdzie wszystko jest Jednością.